Eropol 2.

22 Oct Eropol 2.

Cykl, który sobie prowadzę zupełnie osobno, małym obrazkiem gdzieś na peryferiach tego, co robię normalnie fotograficznie. To banalogi, wyciągane z codzienności na kliszy i później skanowane w najniższej rozdzielczości zazwyczaj skanem z rossmana. Bez napinki, komentarze z pozycji obcego, zewnętrznego,  kolonizatorki uwiedzionej właśnie tą rzeczywistością polską, diabelnie erotyczną w swojej tandecie.  Rzeczywistością Schulzowską z nadmiaru. ale nigdy na tyle poważną, by powodować dramaty i zawały serca.

Widocznie nie stać nas było na nic innego, jak na papierową imitację, jak na fotomontaż złożony z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet. (…) Te budki i kramiki, sklecone z pudełek po cukrach, wytapetowane jaskrawo reklamami czekolad, pełne mydełek, wesołej tandety, złoconych błahostek, cynfolii, trąbek, andrutów i kolorowych miętówek, były stacjami lekkomyślności, grzechotkami beztroski, rozsianymi na wiszarachogromnej, labiryntowej, rozłopotanej wiatrami nocy. /Ulica Krokodyli Bruno Schulz/